Był nim brigadeführer Albrecht Schmelt, decydujący o przydziale kontyngentu Żydów do katorżniczej harówki, służącej też ostatecznie - poprzez doprowadzanie internowanych do skrajnego wyczerpania – eksterminacji tych osób jako „bezużytecznych”. Organizacja - zwana od nazwiska pełnomocnika „Schmelt” - tworzyła sieć żydowskich obozów, czyli Zwangsarbeitslager für Juden, określanych skrótowo ZAL.
W dawnym Bunzlau od 1941 roku funkcjonowała także taka placówka. Tutejsza „Organizacja Schmelt” zabezpieczała głównie potrzeby zakładu Huberta Landa, produkującego drewniane baraki, obozowe meble i makiety samolotów. Osadzeni wznosili także nowe hale fabryczne. W obozie przetrzymywano między innymi Żydów węgierskich, holenderskich, francuskich i belgijskich.
Na początku 1944 roku zapadła decyzja o likwidacji i przejęcie tego ZAL-u przez zarząd kacetu Gross-Rosen w Rogoźnicy - jako filii Arbeitslager Bunzlau I, w skrócie AL Bunzlau I. Przekształcenie to miało miejsce najprawdopodobniej 1 maja 1944 roku.
Według relacji byłego więźnia otoczony drutem kolczastym i drewnianym parkanem obóz tworzyło sześć baraków mieszkalnych, barak rewiru, barak kuchenny, wydzielone pomieszczania warsztatu krawieckiego i szewskiego tudzież pralnia, łaźnia, magazyn i obozowa kancelaria. Wewnątrz znajdował się plac apelowy. Dzisiaj teren dawnego obozu skrywa nasyp miejskiej obwodnicy.
Pierwszy komendant, unterscharführer Erich Schrammem, przyjechał z grupą ss-manów z kompanii wartowniczej macierzystego KL Gross Rosen. W opracowanej naukowo książce „AL Bunzlau I i AL Bunzlau II – filie KL Gross-Rosen w Bolesławcu” jej autor, profesor Alfred Konieczny, zacytował zeznanie więźnia Henryka Frycera „… komendant obozu Schrammel nie pozwalał żadnemu kapo bić internowanych”. Inny osadzony, József Greda, w 1963 roku zeznał w Tel Awiwie, że kolejny komendant, Willy Michael, poprawnie odnosił się do więźniów.
Oczywiście takie, nadzwyczaj zresztą sporadyczne zachowania nazistowskich nadzorców, świadomych zapewne bliskiego upadku III Rzeszy, nie zmniejszyły stałego głodu i wielkiej śmiertelności w tej żydowskiej placówce. Katami osadzonych byli bowiem nie tylko Niemcy, ale także sami Żydzi. Do najokrutniejszych należał trzydziestopięcioletni kapo Walter Steuer i trzydziestotrzyletni kapo Izydor Silbiger. Ten ostatni po ujęciu został skazany na śmierć i powieszony 29 października 1948 roku.
Arbeitsalger Bunzlau II utworzono pod koniec drugiej wojny światowej. Wobec braku wielu dokumentów źródłowych jako termin powstania tej filii przyjmuje się 2 października 1944 roku. Tu polskim więźniom zgotowano jeszcze straszniejsze warunki egzystencji i morderczej pracy. Stłoczono ich na dwóch poziomach wielkiego budynku „Concordii”. Piętro trzecie ponurego gmachu stało się „blokiem pierwszym”, zaś jego poddasze, czyli piętro piąte, „blokiem drugim”. Więźniowie tych dwóch „bloków” nie mieli możliwości kontaktowania się z sobą.
Całą ich przestrzeń zajmowały ciasno ustawione prycze, sięgające sufitów. W zamkniętych pomieszczeniach panował potworny zaduch, Polacy nie mieli szans na choćby krótki pobyt na świeżym powietrzu. Z zatłoczonych „bloków” codziennie schodzili na niższe piętra, gdzie przez wiele godzin stali przy obrabiarkach, wykonując różne detale do samolotów Focke Wulf 190.
Strzeżoną przez wachmanów „Concordię” zabezpieczała dodatkowo zawieszona pod zablokowanymi oknami szeroka, metalowa siatka, podłączona do sieci elektrycznej. I w takich okolicznościach doszło jednak do rozpaczliwych prób wyjścia na wolność…
Głośna stała się ucieczka pięciu osób, wykorzystujących piorunochron. Zapamiętani z nazwiska zbiegowie Pluta i Kleszczewski zostali szybko schwytani, a innego Polaka zastrzelono jakoby w trakcie obławy. Jego ciało, złożone w skrzyni, trzy dni czekało na wywiezienie. Miało to odstraszyć potencjalnych naśladowców. O losach pozostałych uciekinierów nic nie wiadomo.
Jednego z ujętych przed zgromadzonymi więźniami drewnianą pałką skatował lagerführer, drugi pojmany musiał wchodzić na stół, powtarzając „koledzy, jestem złapany i będę jutro powieszony”. Obydwu nieszczęśników następnie gdzieś wywieziono…
Produkcję na potrzeby Luftwaffe w „Concordii” poprzedziło usunięcie z gmachu sprzętu firmy tekstylnej, po czym wstawiono tam tokarki, szlifierki i inne specjalistyczne maszyny.
W obliczu nadciągającej Armii Sowieckiej pośpieszną ewakuację obozu zaczęto najprawdopodobniej wcześnie rano 11 lutego 1945 roku. Inne wspomnienia więźniów mówią o 12 lutym. W drogę, znaczoną śmiercią wielu z nich, wyruszyło około czterystu trzydziestu zdolnych do marszu häftlingów...