Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wielka Wyspa
Zamordowane szczęście

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Wielka Wyspa od wielu lat była uważana za sielankową krainę. Historia, którą opowiadamy właśnie w tym wydaniu naszej gazety, również rozpoczęła się sielankowo. To tutaj, przed II Wojną Światową, mieszkała rodzina von Wursteigenów – najzamożniejszy ród w Breslau i przez wiele lat najszczęśliwszy. Niestety w tej sielance przeszkodziła wojna i faszyści.
Zamordowane szczęście
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Zamordowane szczęście
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Zamordowane szczęście
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Pierwsza Wojna Światowa dla rodziny Wursteigenów była okresem sporej prosperity. Głowa rodziny Heinrich von Wursteigen był właścicielem potężnego majątku ziemskiego, którego włości rozciągały się w okolicach dzisiejszego Trestna. Bogate ziemie rodziły obfite plony, folwark przynosił dochody, co nie było aż takie oczywiste dla wszystkich posiadaczy ziemskich w Niemczech 1917 roku. Heinrich miał jednak koneksje i znajomości, dzięki którym zapewnił sobie zabezpieczenie interesów. Jego wuj był doradcą gospodarczym na dworze Wilhelma II Hohenzollerna, króla Prus i cesarza niemieckiego, a jednocześnie ministrem przy Kanclerzu Rzeszy Theobaldzie von Bethmann – Hollweg. Dzięki tym znajomością cała produkcja zboża i mięsa z posiadłości Wursteigenów szła jako zaopatrzenie dla cesarskiej armii walczącej na frontach I Wojny Światowej. Heinrich von Wursteigen miał pełne ręce roboty – mimo kilku zarządców, praktycznie sam zawiadował interesami. Rzucał się w wir pracy prawdopodobnie dlatego, żeby zapomnieć o ogromnej stracie, jakiej doznał jeszcze przed wybuchem wojny. Jego zona Guernicke zmarła na zapalenie płuc w 1913 roku, pozostawiając nieutulonemu w żalu mężowi jedyną córkę – Berenike. Ojciec obiecał sobie, że zapewni szczęście i majątek jedynej córce, wszelkie swoje wysiłki realizował głównie z myślą o jej przyszłości. Tym również była podyktowana decyzja o zmianie miejsca zamieszkania rodziny Wursteigenów. Berenike wymarzyła sobie, że będzie śpiewaczką operową, a żeby zrealizować to marzenie cała rodzina musiała osiąść w pobliskim Breslau. Heinrich von Wursteigen nie miał problemu z wydaniem sporej fortuny na kupienie okazałej willi niemal w samym środku obecnego Parku Szczytnickiego. W nowym domu Berenike zaczęła pobierać lekcję śpiewu od najlepszych nauczycieli w mieście. Ojciec początkowo częściej przebywał na terenach swoich posiadłości, jednak z czasem to się zmieniło. Dom Wursteigenów szybko stał się oazą kultury i dobrego smaku. Willę odwiedzali zarówno znani ówcześni artyści – co było głównie zasługą spragnionej nowych kontaktów Berenike – jak i przedstawiciele możnych mieszczańskich rodów z Breslau. Ci ostatni szukali, mniej lub bardziej intuicyjnie, nie tyle bogatego, ile dobrze ustosunkowanego protektora w niepewnych czasach I Wojny Światowej.

Koneksje i obrotność głowy rodziny sprawiły, że mimo przegranej ostatecznie wojny i kilkukrotnej zmiany na stanowisku Kanclerza Rzeszy – rodzina Wursteigenów nadal dobrze prosperowała. Skończyły się, co prawda po 1918 roku zamówienia rządowe, kraj był wyniszczony, panowała bieda i kryzys – jednak analityczny umysł Heinricha potrafił przystosować interesy do nowych warunków. Dochody z posiadłości przez kilka powojennych lat były o wiele mniejsze, niż w czasie wojny, jednak zgromadzony przez lata majątek sprawił, że ciężkie czasy nie odcisnęły się piętnem na rodzinie właściciela ziemskiego. Heinrich wprowadził wiele zmian i modyfikacji w sposobie produkcji, zaczął wykorzystywać mechanizację, zastępując w ten sposób drogą siłę roboczą. Był połączeniem nowoczesnego kapitalisty i obszarnika. Dzięki temu wszystkiemu na początku 1920 roku – 21 letnia w tym czasie Berenike zaczęła robić w końcu karierę śpiewaczki operowej. Wyjechała do Wiednia, żeby tam ujmować swoim głosem najbardziej obeznaną z tematem publiczność austriacką. Choć dla ojca był to niewątpliwy sukces i powód do dumy – po raz kolejny poczuł stratę. Jego ukochana córka była setki kilometrów od domu, a willa w Breslau stała się pusta i cicha. Być może Heinrich sprzedałby w końcu okazałą siedzibę i z powrotem przeprowadził do posiadłości pod Breslau, gdyby się nie... zakochał. Podczas jednego z wykwintnych obiadów, jakie Wursteigen organizował bardziej z przyzwyczajenia, niż dla własnej uciechy – poznał Klarę Nimmnitz. Była od niego 17 lat młodsza (w tym czasie Heinrich miał już 40 lat), jej ojciec był rodowitym Niemcem z Monachium, matka zaś pochodziła z Alzacji i była Francuzką. Po utracie po I Wojnie Światowej Alzacji i Lotaryngii rodzina Nimmnitzów musiała się wyprowadzić ze swojego majątku, zamieszkali w Breslau.

Heinrich zakochał się w Klarze od pierwszego wejrzenia i wszystko wskazywało na to, że z wzajemnością. Zresztą taki alias była bardzo na rękę wypędzonej ze swych posiadłości niemiecko francuskiej rodzinie – zapewniał majątek, a przede wszystkim niewyobrażalną wręcz protekcję. Klara, niewiele starsza od swej pasierbicy, w doskonały sposób wypełniła pustkę po Berenike. Była uzdolniona, grała na fortepianie, interesowała się kulturą oraz, co nie było powszechne w tych czasach – polityką. Właśnie to ostatnie przyczyniło się w końcu do wielu dramatu, jaki w przeciągu kilkudziesięciu następnych lat musieli przechodzić członkowie rodziny Wursteigenów, a przede wszystkim jedna osoba – Miriam Wursteigen, córka Klary i Heinricha.

Olaf

Zanim jednak urodziła się Miriam w rodzinie Wursteigenów pojawił się, kilka lat wcześniej, jeszcze jeden domownik. Olaf urodził się jesienią 1918 roku tuż przed zakończeniem wojny. Któregoś dnia do Heinricha przybiegł jeden z zarządców i zaaferowany powiedział, że znaleziono w polu ledwo przytomną kobietę w zaawansowanej ciąży. Właściciel majątku natychmiast kazał zanieść ją do gospodarstwa i sprowadzić lekarza. Sam również pojechał na miejsce zobaczyć jak wygląda sytuacja. Lekarz przyjechał i stwierdził, że natychmiast trzeba będzie odebrać poród, i że najprawdopodobniej kobieta umrze podczas połogu. Olaf nigdy nie zapamiętał twarzy swojej matki - wydanie go na świat było jej ostatnim wysiłkiem, kilkanaście minut po porodzie zmarła. Nikt nic o niej nie wiedział – nawet tego, jakiej była narodowości - ponieważ Niemką na pewno nie była. Podczas porodu mówiła w jakimś niezrozumiałym języku – później dociekano powtarzając zapamiętane słowa, że być może była Węgierką, ale z czasem pamięć o tamtych wydarzeniach utonęła w otchłani czasu. Heinrich nakazał zaopiekować się chłopcem, jakby był dzieckiem jednej z jego pracownic, a gdy malec dorośnie – miał pomagać w gospodarstwie. Pewnie i on zapomniałby o całym wydarzeniu oraz o uratowanym dzięki niemu chłopcu – stało się jednak inaczej. Ich losy związały się przez następne lata bardzo mocno.

Miriam

W roku 1921 był Heinrich von Wursteigen był najszczęśliwszym człowiekiem w Breslau. Klara urodziła mu córkę – Miriam. Co prawda jego rodzina nieco kręciła nosem na kolejnego żeńskiego potomka. Zastanawiali się kto przejmie interesy po ojcu – a przecież bez męskiego następcy sprawa sukcesji była w tych czasach dość skomplikowana. Heinrich nie zważał jednak na obiekcję rodziny. Cieszył się z faktu, że ma wspaniałą i kochającą żonę, a teraz córkę. Twierdził, że jeśli nie będzie miał nigdy syna – cały majątek każe po swojej śmierci sprzedać, a pieniądze podzielić między córki.

Miriam była zdrowym i szczęśliwym dzieckiem. Wyrastała w dużym mieście – jednak nie ono ciągnęło ją najbardziej. Od kiedy zaczęła chodzić i mówić – zawsze prosiła ojca, żeby zabierał ją do wiejskiej posiadłości. Miała tam wszystko czego pragnęła – przejażdżki konne i przyrodę, którą uwielbiała. Z czasem spotkała tam swojego najwierniejszego przyjaciela, a w końcu miłość. Olaf był od niej o 3 lata starszy i imponował jej pod każdym względem. Był silny i bystry, zabierał ją na wycieczki po okolicy, opowiadał najczęściej zmyślone historie o okolicznych duchach albo wielkich romansach. Gdy raz podczas przejażdżki nad dzisiejsze jezioro Panieńskie Miriam spadła ze skarpy do wody, bez namysłu rzucił się, aby ją uratować. Sam o mało co nie utonął - nikt młodego parobka nie nauczył do tej pory pływać. To najprawdopodobniej było przypieczętowaniem ich przyjaźni.

Ojciec z początku niechętnie przypatrywał się temu narastającemu związkowi między jego córką a pracownikiem folwarcznym, jednak z natury był bardzo tolerancyjny. Widział w chłopcu dobrego człowieka, być może wpływ na to wszystko miał fakt, że był przy jego dramatycznych narodzinach. Gdy Miriam miała 12 lat poprosiła ojca, żeby pozwolił Olafowi zamieszkać w willi w Breslau. Chciała mieć chłopca cały czas przy sobie, chciała pokazać mu swoje środowisko, otoczenie, wielkie miasto. Dla Heinricha był to jednak spory problem - nie mógł sobie przecież pozwolić, żeby jego córka, bogata dziedziczka, szlachcianka pokazywała się publicznie z parobkiem. Kategorycznie nie zgodził się, mówiąc, że na przyjaźń na łonie przyrody, na wsi może pozwolić, jednak wprowadzenia pracownika folwarcznego na salony to już zbyt wiele. Z pomocą swojej córce przyszła jednak jej matka Klara. Ona również polubiła Olafa, a dodatkowo kwestie mezaliansów i buntowania się przeciwko skostniałym tradycjom nie były jej obce. Wyprosiła u męża pozwolenie – Heinrich z oporami, ale zgodził się. Przyjął Olafa jako służącego, surowo jednak zabraniając publicznego pokazywania się razem z jego córką. Potajemne wyprawy nad Widawę, spacery po Parku Szczytnickim – ogólnie rzecz biorą aura tajemnicy - jeszcze bardziej scementowały więź między nastolatkami. Mieli swoje skrytki, a całą okolicę nazwali własnymi nazwami. W Parku Szczytnickim były więc Polany Sikorek, Mroczne Aleje, Drzewa Księżycowe – razem narysowali nawet mapę okolicy z tymi nazwami, która przetrwała aż do czasów po II Wojnie Światowej.

Klara

Klara von Wursteigen z domu Nimmnitz była ukochaną kobietą Heinricha, nie oznacza to jednak, że była mu uległa i bezwolna w stylu większości ówczesnych kobiet żyjących w cieniu swoich mężów. Nie – nie kłócili się, Klara, mimo, że młodsza, nie zdradzała swojego ukochanego. Pod tym względem byli idealną parą. Pani bardzo dobrze zajmowała się domem, dbała o rozwój życia towarzyskiego, wspierała swojego mężą podczas różnych wizyt biznesowych, zabiegała, wykorzystując swoje kontakty, o bardzo dobry wizerunek i dobrobyt swojej familii. Było jednak coś, co z czasem zaczęło spędzać sen z powiek Heinricha. Klara bardzo aktywnie angażowała się w politykę. Uważała, że Niemcy powinny na powrót odzyskać Alzację i Lotaryngię – a więc krainę gdzie przez wieki mieszkała jej rodzina. Heinrich początkowo z pobłażaniem patrzył na organizowane przez nią spotkania młodych polityków, nacjonalistów i lewaków w ich willi. Uważał to chyba za nieszkodliwe dziwactwo, szczególnie, że zdawał sobie sprawę, iż Niemcy na arenie międzynarodowej są zbyt słabym państwem, tłamszonym na dodatek przez zapisy Traktatu Wersalskiego, żeby móc poważnie myśleć o jakieś inicjatywie rewizjonistycznej na zachodzie. Z drugiej strony popierał swoją żonę – uważał, że to co robi jest słuszne, a zagarnięcie przez Francuzów jej ojcowizny miał za niesprawiedliwość dziejową. Pomagał i popierał organizowane przez Klarę koncerty charytatywne oraz zbiórki datków dla rodzin wypędzonych po 1919 roku z byłych zachodnich ziem należących do Niemiec. Problem jednak powstał, gdy po całych Niemczech zaczął rozlewać się faszyzm.

Poplecznicy Adolfa Hitlera, zanim objęli z nim na czele władzę w 1933 roku, rośli w siłę już pod koniec lat 20-tych. Dla Klary i lewicującego środowiska, które wytworzyło się wokół niej w Breslau, początkowo byli nieszkodliwymi fanatykami. Co prawda ich cele były zbieżne z celami rewizjonistów – faszyści również domagali się m.in. zwrotu ziem zagarniętych Traktatem Wersalskim. Jednak ich retoryka, ideologia i wszystko co sobą reprezentowali były nie do przyjęcia przez Klarę. Uważała, że rozpędzając spiralę nienawiści, jawnie ignorując i łamiąc międzynarodowe konwencje – mimo, że tak srogie dla niemieckiego narodu – faszyści przyczynią się w końcu do kolejnej klęski Rzeszy. Do początku lat 30-tych zwolennicy Hitlera byli ignorowani przez lewicujące stowarzyszenia i organizację w całych Niemczech, w tym przez środowisko w Breslau. Z czasem jednak potęga faszystów i rosnące poparcie oraz fanatyczne uwielbienie dla przyszłego fuhrera zaczęło jawić się jago groźne. Klara ze swoimi towarzyszami zaczęła w końcu organizować w Breslau komórkę Antif-y – organizacji antyfaszystowskiej, która od kilku lat rozwijała się na terenie Włoch rządzonych przez Mussoliniego. Na Wielkiej Wyspie powstało więc stowarzyszenie Antifa, które swoją siedzibę miało w willi Wursteigenów. Heinrich von Wursteigen z coraz większym krytycyzmem przyglądał się poczynaniom swojej młodej żony, ale w okresie kryzysu gospodarczego lat 20-tych w Niemczech, miał mnóstwo innych spraw na głowie związanych z utrzymaniem folwarku i posiadłości ziemskich.

Nadszedł w końcu 1933 rok - gdy Adolf Hitler został kanclerzem, a całe Niemcy oszalały na punkcie nienawiści do Żydów i umiłowania dla swojego wodza. Antifa została zdelegalizowana, jednak Klara i jej towarzysze nie mieli zamiaru rezygnować. Obalenie Hitlera stało się ich głównym celem, który od tej pory realizowali w konspiracji. Nie były to oczywiście jakieś spektakularne działania, nie uczestniczyli w żaden sposób w którymkolwiek zamachu na Hitlera. Ich działania ograniczało się w zasadzie do dyskusji i drukowania co jakiś czas płomiennych odezw do Narodu Niemieckiego wraz z apelami o opamiętanie.

W tym czasie aparat represji i sposoby inwigilacji organizowane przez faszystów zaczynały działać coraz sprawniej – jednak aż do 1939 roku środowisko antyfaszystów z Breslau nie było w żaden sposób niepokojone czy szykanowane. Dokładnie nie wiadomo, co utrzymywało tę konspirację. Być może działania środowiska skupionego wokół Klary von Wursteigen nie były zbyt interesujące dla gestapo – ale z tego założenia wynika, że tajna policja musiałaby coś o nich wiedzieć. Najprawdopodobniej jednak o tajnym stowarzyszeniu nie dowiedział się nikt niepowołany, co może sugerować niespotykane szczęście dla konspiratorów. Być może również miał w tym swój udział sam Heinrich, który dzięki wpływom – nawet w faszystowskich strukturach rządowych – potrafił ochronić swoją żonę oraz jej towarzyszy. Tak czy inaczej - szczęście skończyło się na początku 1939 roku.

Miłość

W czasie gdy Klara prowadziła swoje polityczne rozgrywki, a Heinrich dbał o interesy – rozkwitła miłości Olafa i Miriam. W 1938 roku młoda dziedziczka była już piękną i wspaniałą kobietą. Olaf, dzięki protekcji swojej ukochanej, od wielu lat już nie był służącym. Skończył szkołę powszechną, dostał się na uczelnię techniczną, Heinrich został kimś w rodzaju jego mecenasa, który dawał pieniądze na naukę, w zamian oczekując, że Olaf obejmie w przyszłości posadę zarządcy, ewentualnie specjalisty w dziedzinie mechanizacji. Młodzi spotykali się potajemnie – o swoim uczuciu nie śmieli powiedzieć rodzicom. Do Miriam zaczęli przychodzić młodzieńcy z dobrych domów w tzw. konkury, jednak dziewczyna każdego odprawiała z kwitkiem. Dla Heinricha nie było w tym nic dziwnego, twierdził, że dziewczyna ma dopiero 17 lat i poważne decyzję życiowe jeszcze przed sobą. Miriam i Olaf zdawali sobie jednak sprawę z tego, że w końcu przyjdzie czas, gdy rodzice poważnie zaczną myśleć o wydaniu jej za mąż. Oczywiście nawet dla dość swobodnej w traktowaniu tradycji Klary – związek małżeński jej córki z chłopcem pochodzącym z niższych warstw, a przede wszystkim nie będącym szlachcicem, nie wchodził w grę. Mogła pozwalać na przyjaźń, ale na małżeństwo - nigdy. Na szczęście matka była dość zaangażowana w sprawy polityczne, żeby zauważyć co się dzieje między dwojgiem młodych ludzi. Ci zaś spotykali się w Parku Szczytnickim nocą, chodzili na długie spacery, wyjeżdżali na przejażdżki konne po okolicy, żeby tam oddawać namiętnościom. Ich spotkania w połowie 1938 roku zostały nieco ograniczone. Olaf, studiując na uczeni technicznej, musiał odbyć coś w rodzaju praktyki w jednej z państwowych instytucji Breslau. Wybrał Urząd Pocztowo Czekowy mieszczący się w dzisiejszym gmachu głównym Poczty i Telekomunikacji przy ul. Krasińskiego. Ówczesna instytucja była jedną z najnowocześniejszych w całych Niemczech. W całym gmachu informacje wymieniano między sobą za pomocą poczty pneumatycznej. Zachwycała winda, która nigdy nie zatrzymywała się na piętrach, a do której wchodziło się podczas jej powolnej jazdy. Mnóstwo urządzeń służących do przesyłania informacji na odległość – telefaksy, radiostacje itp. - wszystko to zachwyciło Olafa, który postanowił osobiście wszystko to poznać. Zaczął więc półroczną praktykę w październiku 1938 roku. Dzięki niej zdołał ocalić życie swojej ukochanej.

Dekonspiracja

Olaf był jednym ze zdolniejszych młodych pracowników Urzędu Pocztowo Czekowego w Breslau. Chłonął wiedzę o funkcjonowaniu całej instytucji, wróżono mu błyskotliwą karierę. Najbardziej interesowały go wszelkie urządzenia służącego do komunikowania się na odległość. Wiele czasu spędzał przy radiostacjach – również pewnego mroźnego styczniowego popołudnia. Tego dnia naprawiał jakieś uszkodzone urządzenie, zastępując równocześnie jednego z telegrafistów. Właśnie wtedy odebrał wiadomość, którą miał przekazać dalej do garnizonu wojskowego w Breslau. Treść tej informacji zmroziła go jednak. Było to polecenie do dowódcy zmiany, żeby wysłał jako wsparcie dla operacji gestapo jedną ciężarówkę z uzbrojonymi żołnierzami. Adres – willa Wursteigenów. Olaf nie przekazał tego polecenia do garnizonu, pełen za to najgorszych przeczuć popędził szybko na Wielką Wyspę, żeby ostrzec rodzinę przed grożącym im niebezpieczeństwem. Domyślał się, że gestapo wpadło w końcu na trop grupy konspiracyjnej antyfaszystów prowadzonej przez Klarę. Gdy wpadł do willli przy Parku Szczytnickim w domu był Heinrich, Klara i Miriam. Zaczął krzyczeć, że muszą uciekać, że gestapu tu jedzie, chcą ich aresztować... Niestety było za późno. Niemal w tej samej chwili pod willę podjechały samochody gestapo, bez eskorty żołnierzy, do których informacja dzięki Olafowi nigdy nie dotarła. Funkcjonariuszy Tajnej Policji było jednak kilkunastu – bez problemu mogli rozpocząć akcję bez oglądania się na wsparcie. Heinrich i Klara stali bladzi. Olaf krzyknął, że mogą uciec przez ogród, gdzie jest zamaskowana dziura w murze, przez którą wydostaną się do parku. Heinrich powiedział, że nie zdołają wszyscy uciec, ale niech zabierze Klarę i Miriam i niech uciekają, on tu zostanie, żeby powstrzymać ewentualny pościg. Klara stwierdziła, że nie zostawi swojego ukochanego samego, i siłą wypchnęła Olafa i Miriam na ogród. Młodzi zaczęli uciekać, a w tym czasie do frontowych drzwi zaczęli już dobijać się gestapowcy. Uciekając do parku usłyszeli jedynie głuchy strzał z pistoletu, Miriam krzyknęła, jednak Olaf zatkał jej usta i niemal wywlókł przez mur. Pieszo przeszli na Wyspę Opatowicką. Tam Olaf zostawił dziewczynę w jednej z ich tajemnych skrytek, z której korzystali jeszcze od czasów dzieciństwa. Chłopak myślał szybko i analizował wszelkie wyjścia. Jasne było, że rodzice jego ukochanej albo zginęli, albo zostali aresztowani za działalność wywrotową. Jeżeli przeżyli i tak czekała ich śmierć. Młodzi musieli więc uciekać... ale gdzie? Olaf wymyślił, że przynajmniej przez następnych kilka godzin jego nie będą szukać. Wrócił więc do Urzędu Pocztowo Czekowego. Znał tę instytucję bardzo dobrze – wiedział również, gdzie znajdują się dokumenty, na podstawie których będą mogli podróżować po kraju jako kurierzy, pod zmienionymi nazwiskami. Ukradł kilka blankietów. Chciał również ukraść pieniądze z kasetki, ale przytomnie pomyślał, że kradzieży blankietów może nikt nie zauważyć, ale brak pieniędzy od razu zostanie dostrzeżony. Gestapo będzie mogło na tej podstawie odkryć podstęp chłopaka i rozpocząć poszukiwania fałszywych kurierów. Pożyczył więc pieniądze od... swojego szefa. Powiedział, że trafiła mu się spora inwestycja i musi natychmiast wypłacić pieniądze. Szef był dumny ze swojego młodego pracownika, pożyczył mu pieniądze bez żadnych zbędnych pytań. Dzięki swoim znajomościom chłopak w ciągu kilku godzin kupił rozklekotaną ciężarówkę. Przyjechał nią pod Wyspę Opatowicką, kazał przebrać się wystraszonej Miriam w służbowe ubranie kurierów i... wyruszyli na południe. Początkowo chcieli dojechać do Wiednia, żeby zatrzymać się u siostry Miriam – Berenike. Nie zrealizowali planu z dwóch powodów – Olaf doszedł do wniosku, że Berenike również może zostać aresztowana. Po drugie zaś ciężarówka, którą przemierzyli kilkaset kilometrów zepsuła się w okolicach Karkonoszy. Co się z nimi działo przez następne kilka lat? Dokładnie nie wiadomo. Prawdopodobnie zdołali zamieszkać na terenie Sudetów po czeskiej stronie jako osadnicy, wsparcie dla niemieckiej mniejszości z tych terenów. Być może pomogły im w zmianie tożsamości dokumenty, które ukradł Olaf, być może jego spryt, a być może mieli po prostu mnóstwo szczęścia.

Tragiczny powrót

Przez całą II Wojnę Światową Miriam von Wursteigen była poszukiwana przez gestapo za współudział w działalności wywrotowej. Heinrich i Klara przeżyli aresztowanie, zostali straceni dwa lat później – dlaczego nie od razu? Nie wiadomo, być może faszyści chcieli w jakiś sposób wykorzystać koneksje Heinricha. Ich majątek został skonfiskowany. Nie znaleziono również Berenike. Prawdopodobnie znajomi Heinricha zdołali ją ostrzec i podobnie jak Miriam zakamuflowała się w jakiejś części Europy. W każdym razie ślad po niej zaginął, niewykluczone, że zginęła w wyniku działań wojskowych pod koniec wojny.

Miriam i Olaf przeżyli wojnę. Po przejściu frontu w 1945 roku pojawili się nagle we Wrocławiu. Jednak szczęście, jakie im do tej pory sprzyjało, w tym momencie odwróciło się od nich. We Wrocławiu zostali aresztowani przez żołnierzy radzieckich, którzy podejrzewali, że mają związki z Werwolfem, faszystowskim podziemiem, utworzonym z resztek żołnierzy Wermahtu, po to by dokonywali dywersji i sabotażów na terenach zajętych przez Armię Czerwoną i Ludowe Wojsko Polskie. Rosjanie nie chcieli słuchać tłumaczeń Niemki, która twierdziła, że jest córką antyfaszystowskiej opozycjonistki z Breslau. Na oczach Miriam zastrzelili Olafa, a ją samą zgwałcili. Skatowana dziewczyna trafiła do obozu jenieckiego. Z transportami więźniów trafiła poźniej na okupowane przez Rosjan tereny Niemiec. Pod koniec lat 40-tych trafiła do Niemiec Zachodnich, gdzie zamieszkała. Zmarła, mając 43 lata w 1964 roku w Tybindze – mieście leżącym w południowo zachodnich Niemczech. To prawdopodobnie była najbliższa miejscowość, gdzie mogła żyć niedaleko Alzacji – krainy, za którą jej matka oddała życie.


RW



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl