Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wielka Wyspa
Remont zabytkowego domu przy ul. Zielonego Dębu 21

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Na świecie powstało tylko sześć podobnych osiedli, które były manifestem nowej architektury okresu międzywojennego. Najsłynniejsze z nich - w Stuttgarcie - stało się celem pielgrzymek miłośników modernizmu. Następne, równie ciekawe, choć niestety zaniedbane, to znajdująca się we Wrocławiu, na Dąbiu, wystawa WUWA z 1929 roku, która trafiła do podręczników historii architektury.
Remont zabytkowego domu przy ul. Zielonego Dębu 21
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Remont zabytkowego domu przy ul. Zielonego Dębu 21
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Remont zabytkowego domu przy ul. Zielonego Dębu 21
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Remont zabytkowego domu przy ul. Zielonego Dębu 21
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Od lat przyciąga turystów oraz wycieczki studentów i miłośników architektury z całego świata. Oglądają, fotografują. Niestety do tej pory nie była to najlepsza wizytówka miasta. Dlatego władze Wrocławia postanowiły zmienić wizerunek osiedla i poprzez dofinansowanie remontów prywatnych domów, przywrócić jego pierwotny wygląd sprzed ponad 80 lat. W ten sposób przedłużyć główny szlak turystyczny miasta, który wiedzie z Rynku przez Ostrów Tumski do Hali Stulecia, o wzorcowe osiedle, które powstało między dzisiejszymi ulicami: Zygmunta Wróblewskiego, Tramwajową, Edwarda Dembowskiego, Zielonego Dębu i Mikołaja Kopernika. Wystawa "Mieszkanie i miejsce pracy" (niem. Wohnung und Werkraum Ausstellung – w skrócie WUWA) zrealizowana została w ciągu 3 miesięcy. Zaproszono 11 najlepszych śląskich architektów, dając im pełną swobodę twórczą, żeby zaprojektowali każdy po jednym domu na nowym osiedlu, które będzie pokazywać, jak zmieniło się budownictwo. Taki cel w 1929 roku przyświecał ówczesnym wrocławianom. Wśród nich byli Paul Heim, Albert Kempter, Theodor Effenberger, Ludwig Moshamer, Heinrich Lauterbach, Paul Häusler, Moritz Hadda, Emil Lange, Gustav Wolf oraz Hans Scharoun i Adolf Rading. Ich zadaniem było przedstawienie nowego, taniego budownictwa, na które składały się małe i średnie mieszkania. W tym okresie w Niemczech pojawiły się pierwsze normy dotyczący minimalnych powierzchni mieszkań. W całym kraju dążono do oszczędności powierzchni, jednak nie kosztem wygody i zdrowia mieszkańców. Aby jednak wrocławskie realizacje nie spotkał los domów z poprzednich wystaw Werkbundu (Niemiecki Związek Twórczy), które w większości pozostawały nie zamieszkałe - projektowane dla anonimowych użytkowników, nie odpowiadały późniejszym najemcom - od początku w procesie projektowania głos doradczy miały przedstawicielki Związku Gospodyń Domowych z Wrocławia, które pilnowały, by w nowych kuchniach dało się gotować oraz by dzieci miały, gdzie się bawić. Wzorcowe osiedle miało jednak wady. Po pierwsze mieszkania były zbyt drogie. Po drugie było mnóstwo usterek budowlanych, takich jak zawilgocenia, źle osadzone okna, odpadające tynki czy pękające dachy. Jednak, po wielu latach, okazało się, że architekci są chwaleni przez lokatorów zaprojektowanych przez nich domów.

Pierwszy w Polsce projekt ratowania zespołu architektury modernistycznej, stworzony przez władze Wrocławia, pozwala na to aby wszyscy właściciele domów wchodzących w skład WUWY mogli skorzystać z pieniędzy miejskich, występując o sfinansowanie nawet 70% kosztów remontu elewacji, wymiany okien i ogrodzenia, czyli wszystkiego, co widać z zewnątrz. Obecnie rozpoczął się remont zabytkowego domu przy ul. Zielonego Dębu 2, który zaprojektował Ludwig Moshamer, twórca między innymi berlińskich gmachów giełdy i ambasady japońskiej. Według katalogu wystawy willa „została zaprojektowana dla wyższego urzędnika, kupca lub przedstawiciela wolnego zawodu, który biuro ma w mieście. Odznacza się elegancką linią, jest komfortowa, otrzymała ciekawą formę, osiągniętą za pomocą przełamania i przesunięcia prostopadłościennych brył. Architekt proponował oddzielenie części nocnej od dziennej. Stworzył możliwość połączenia jadalni i pokoju dziennego przez składaną, harmonijkowa ściankę. Oba pomieszczenia otwierały się na ogród za pośrednictwem dużych, przeszklonych drzwi. W części nocnej łazienkę umieszczono między dwiema sypialniami, była dostępna z obu pomieszczeń. Na piętrze zaprojektowano pokój dla gości i duży taras”. Niestety powojenni mieszkańcy domu wprowadzili kilka zmian, przede wszystkim ocieplili ściany, nakładając na nie warstwę styropianu i odmienny od oryginalnego rodzaj tynku. Ma to znaczenie dla trwającego obecnie remontu, który ma na celu przywrócenie stanu z 1929 roku. Jednak styropian nie zostanie usunięty, a jedynie wymienione okna będą tak osadzone, by znalazły się w płaszczyźnie ściany. Wróci się natomiast do tynku fakturalnego, "drapanego", z grubym żwirem.

- W tej chwili jest wykonywane osuszanie budynku, izolacja termiczna i przeciwwilgociowa, w dalszej kolejności będziemy robić dach, którego kształt został zmieniony przez poprzednich właścicieli. Czekamy tylko na krokwie. Jak dach zostanie zrobiony, zabierzemy się za osadzanie okien, które już są gotowe i elewację. Zostaną zrobione świetliki z klinkieru i komin z cegły klinkierowej – podobnej do oryginalnej z 1929 roku, w kolorze wiśniowym. Prace powinny być wykonane do końca września – mówi Józef Siankiewicz, właściciel firmy „Tochacz”, która prowadzi remont budynku.

Mieszkańcy domu przy ul. Zielonego Dębu 21 są na razie jedynymi, którzy z tej dotacji skorzystali. - Nie mówię, że było łatwo. Procedura jest dość sformalizowana, ale to nie może dziwić jeśli chodzi o publiczne pieniądze i to tak duże. Jednak przystąpiliśmy do niej i zaczęliśmy wypełniać krok po kroku, co trwało około pół roku. Wynajęliśmy dobrego architekta, o którym wiedzieliśmy, że sobie poradzi z tymi wszystkimi procedurami. Komplet dokumentów złożyliśmy pod koniec listopada zeszłego roku, a w styczniu została podjęta uchwała o przydzieleniu dotacji na nasz remont- wyjaśnia Dorota Haśko, właścicielka remontowanej posesji. – Nie wiem czy uda nam się wprowadzić jeszcze w tym roku, bo mamy ambicję odtworzyć wnętrze z epoki kiedy powstał ten dom, a trzeba przyznać, że jest dość mocno zdewastowane – dodaje.

Urzędnicy spodziewają się, że sukces prac pod numerem 21 powinien zachęcić sąsiadów do pójścia tą samą drogą. Nie jest to takie oczywiste, pomimo, że mieszkańcy są zainteresowani dofinansowaniem remontu ich własności. Problem tkwi jak zwykle w urzędniczych procedurach. Według wielu właścicieli wszystko postawione jest na głowie. Wielu mieszkańców zdaje sobie sprawę z tego, że mieszka w wyjątkowych domach i ich dotychczasowe działania w celu utrzymania odpowiedniego stanu budynków, takie jak na przykład wymiana okien czy drzwi jest zgodna z zasadami sztuki konserwatorskiej. Jednak w przypadku tak dużego remontu uważają, że to urząd powinien wyjść z propozycją i przedstawić projekt z kosztorysem, wtedy sprawa byłaby prostsza niż przygotowywanie go przez wybranego przez nich projektanta i niekończące się konsultacje z konserwatorem. Ewentualnie najpierw omówić każdy szczegół a później robić projekt, a nie odwrotnie. Problemem jest również brak możliwości ocieplenia budynków oraz ich izolacji, pomimo obowiązujących obecnie przepisów dotyczących świadectw energetycznych.

- Chciałabym skorzystać z tej dotacji, ale jest parę utrudnień ze strony głównego architekta, nie pozwala np. ocieplić ścian. Wilgoci w domu nie mamy, ale na przykład rogi budynku od strony północnej robią się zimą ciemniejsze. To nie jest jakaś woda, ale z całą pewnością lekkie przymarzanie. Pozwalają ocieplić dach i to jest bardzo fajne. Ale najbardziej mnie bulwersuje fakt, że osoby, które ociepliły budynek „na dziko” mogą zostawić to ocieplenie i jedynie zmienić tynk na taki jak był poprzednio. W urzędzie mówią mieszkańcom, że wcale nie musicie mieszkać w zabytkowych budynkach. No to co wykupią od nas? I tu zaczynają się schody. Urzędnicy chcą zachować pierwotne tynki, które się sypią. Nie pozwalają zrobić całości tylko załatać te dziury, które odpadają i to jest taka prowizorka, a poza tym te tynki są już brudne po tylu latach. My chcemy zrobić choć minimalne ocieplenie watą mineralną a nie jakimiś styropianami i wysunąć te cokoły, które są ważnym detalem, aby nie zaburzyć architektury budynku – mówi Ewa Wójtowicz, jedna z właścicielek. – Zawsze cokolwiek robiłam to starałam się zachować wygląd pierwotny budynku. Okna przy wymianie zostały osadzone tak jak poprzednio, mają ten sam podział, są drewniane a nie plastikowe. To wszystko ma sens co robi urząd, bo wszystko jest wtedy jednakowe, ale jeden ma to ocieplenie zrobione na dziko i nikt się do tego nie czepiał do tej pory a drugi nie może zrobić dlatego, że to jest „wielka WUWA” no i tak to wygląda. Jestem na etapie projektu i nie wiem jak to w ostateczności będzie. Ale na pewno będę się starała jeszcze w tym roku go zrobić i postarać się o dofinansowanie - dodaje.

Jeżeli uda się obu stronom dojść do porozumienia to w niedługim czasie wrocławianie dostaną atrakcję turystyczną europejskiej klasy.


Mar



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl