Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wielka Wyspa
Roztrojenie halowe

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Hala Ludowa czy Stulecia? A może... Poniatowskiego? Spór o nazwę największej budowli Wielkiej Wyspy wydaje się nie mieć końca. Z propozycją trzeciej nazwy wystąpił ostatnio Dawid Jackiewicz, szef Prawa i Sprawiedliwości w naszym mieście. Do tej pory równolegle funkcjonują dwie nazwy, co dziwi, a czasami irytuje odwiedzających Wrocław zdezorientowanych turystów. - Trzeba się w końcu zdecydować na jedną nazwę, oczywiście popieram Halę Stulecia – mówi historyk dr Daniel Gmiterek.
Roztrojenie halowe
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Od kilku lat funkcjonują równolegle dwie nazwy Hali. Na plakatach reklamujących koncerty i imprezy widnieje nazwa Hala Stulecia. Firma, która zarządza obiektem nosi nazwę Wrocławskie Przedsiębiorstwo Hala Ludowa. Jednak na swoich stronach internetowych podaje nazwę Hala Stulecia. Jakby było mało zamieszania – ostatnio pojawiła się propozycja kolejnej nazwy. Dawid Jackiewicz stwierdził, że powinna nazywać się Hala Księcia Józefa Poniatowskiego. Dlaczego akurat taka nazwa? Okazuje się, że Poniatowski jest związany z największą budowlą na Wielkiej Wyspie.

Bohater narodowy

Halę wybudowali Niemcy w 1913 roku dla uczczenia setnej rocznicy pokonania wojsk Napoleona pod Lipskiem. Bitwa ta była końcem francuskiej dominacji w Europie. Była też końcem marzeń Polaków o odzyskaniu narodowej niepodległości. Ale skąd Poniatowski? Z bardzo prostego powodu - książę Józef Antoni Poniatowski, herbu Ciołek, polski generał, minister wojny i Wódz Naczelny Wojsk Polskich Księstwa warszawskiego zginął właśnie w Bitwie pod Lipskiem w 1813 roku.

- Zdecydowanie uważam, że czczenie przez Polaków rocznicy tragicznej "bitwy narodów" jest co najmniej niefortunne, ponieważ przyniosła ona zwycięstwo zaborców Polski nad wojskami Napoleona wraz z sojuszniczą Armią Księstwa Warszawskiego - informuje Dawid Jackiewicz. - Ta klęska zniweczyła szanse na utworzenie wolnej Polski. W bitwie poległ jeden z największych polskich bohaterów narodowych - książę Józef Poniatowski. Swoisty kult powstały po jego śmierci przez okres ponad 100 lat dodawał otuchy Polakom oczekującym swojego zwycięstwa.

Śmierć bohatera narodowego nie jest jednak jedynym argumentem wrocławskiego PiSu. Politycy tej partii twierdzą, że wrocławianie powinni świadomie kształtować swoją tożsamość narodową i przeciwstawiać się próbom... germanizacji. Możemy o tym przeczytać w oświadczeniu jakie wydali politycy wrocławskiego PiSu.

"Jako mieszkańcy Wrocławia wyrażamy głębokie zaniepokojenie, przybierającym ostatnio na sile, procesem germanizacji naszego miasta. Świadomość, że czas największego rozkwitu Wrocławia przypadł w okresie, gdy znajdował się on w rękach niemieckich, nie przeszkadza nam odwoływać się do polskości. Uważamy, że jako Polacy mieszkający od ponad pół wieku we Wrocławiu mamy pełne prawo do kształtowania naszej tożsamości narodowej, kultywowania polskiej tradycji i czczenia polskich bohaterów. Przywracanie niemieckich nazw obiektów i ulic, które odbywa się pod szyldem wpisywania się w nurt europejski, jest możliwe dzięki wykorzystaniu niewiedzy Wrocławian i odbywa się bez szerszej debaty na ten temat."

Takie stanowisko najbardziej zaskoczyło wrocławskich historyków.

- Pod względem historycznej poprawności powinna wszędzie funkcjonować nazwa Hala Stulecia – mówi historyk dr Daniel Gmiterek. - Powstała żeby uczcić 100 lecie bitwy pod Lipskiem, do końca wojny nazywała się Jahrhunderthalle, dopiero władze PRLowskie, w ramach wykorzeniania wszystkiego co niemieckie z Wrocławia i udowadniania polskiego rodowodu „Ziem Odzyskanych” sztucznie wprowadziła nazwę Hala Ludowa. Propozycja polityków, żeby nazwać ją imieniem Poniatowskiego jest dla mnie absurdalna. To kolejny sztuczny zabieg, praktycznie identyczny z decyzją komunistów. Jestem w stanie zrozumieć polityków, jeżeli chodzi o nazewnictwo ulic – choć tu też raczej powinno zachowywać się historyczne nazwy związane chociażby z dawnymi zawodami – ale powiedzmy, że wielkiego napięcia dość swobodne operowanie nazwami ulic u mnie to nie wywołuje. Jednak w przypadku hali sprawa jest ewidentna. To historyczny budynek, który został zbudowany z konkretnych powodów. To tak samo, jakby ktoś chciał zmienić nazwę cmentarza Orląt we Lwowie.

Hala... Reksia?

Spór dzielący polityków i włodarzy miasta zaczął dzielić również wrocławian.

- Niemcy sobie tak ją nazwali, żeby świętować swój triumf, ale dla Polaków, to jest klęska – dlaczego mam uczcić klęskę? – pyta wrocławianin Waldemar

- Dość już zakłamywania historii! - denerwuje się z kolei Klaudia, studentka Uniwersytetu Wrocławskiego. - Niedawno dowiedziałam się, że bitwa na Psim Polu wcale się nie odbyła, że była to propaganda komunistów, teraz znowu ta heca z Halą. Przecież przez wiele wieków to było niemieckie miasto, nie możemy wymazać tego faktu. Uważam, że nazwa Hala Ludowa, to przejaw komunistycznej propagandy, od której nie możemy się oderwać.

- W naszym kraju spieranie się o nazwy jest chyba narodowym hobby – mówi Krzysztof, wrocławianin. - Jak dla mnie, to mogłaby się nazywać Halą Reksia albo nawet Dutkiewicza. Trzeba raz na zawsze przerwać te dywagacje, zdecydować się na jedną nazwę i koniec. Bo w ten sposób, to zaraz będziemy mieli kolejne propozycję. Uważam, że powinna nazywać się Stulecia – jest na to uzasadnienie historyczne i w ogóle ma to po prostu sens.

Władze miasta nie podjęły jeszcze decyzji w sprawie nazwy. Urzędnicy twierdzą, że mieszkańcy używają obu nazw i nie wydaje się być to żadnym problemem. Problem mają za to turyści przyjeżdżający do Wrocławia.

- W przewodniku, no może nie najnowszym, napisano o Hali Ludowej – mówi Wojtek z Koszalina. - Chciałem ją obejrzeć, ale nigdzie w mieście nie byłem w stanie znaleźć kierunkowskazów na ten zabytek. Na szczęście wrocławianie są bardzo mili i pokazali mi w końcu kierunek, a nawet opowiedzieli po drodze o historii obiektu i tym zamieszaniu z nazwami. Ma to swój klimat, ale myślę, że łatwiej byłoby wprowadzić w informatorach jedną nazwę.

Jak promować?

Decyzje o ujednoliceniu nazwy należy podjąć zdecydowanie i szybko. Szczególnie, że według planów urzędników i zarządców obiektu hala ma być coraz intensywniej promowana w Polsce i za granicą.

- Hala ma być tak znana jak warszawski Pałac Kultury i Nauki - powiedział prezes hali Bartłomiej Andrusiewicz. - W tym najpiękniejszym budynku Wielkiej Wyspy i Wrocławia chcę organizować cykliczne imprezy. Będą to koncerty, ale nie tylko – również konferencje, targi, czy wystawy. Do Hali powinien wrócić sport na wysokim poziomie. Myślę o koszykówce w wykonaniu Śląska Wrocław. Liczę też na siatkówkę i boks.

Ten ostatni prawdopodobnie znów zagości niedługo w hali. Prowadzone są rozmowy na temat jesiennej walki Andrzeja Gołoty z Riddick'iem Bowe. Są plany, żeby do hali zaprosić na koncerty gwiazdy muzyki lat 80-tych – Sandrę, Boney M, Modern Talking i Jessie Cook. Tego typu wydarzenia, które będą reklamowane na całą Polskę i Europę, muszą odbywać się przecież w miejscu, które się jakoś konkretnie nazywa. No chyba, że będziemy się promować w taki sprytny sposób, iż wszyscy poza Wrocławiem będą myśleli, że mamy trzy hale, a nie skromnie tylko jedną.


RW



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl