W ośrodku mieści się gimnazjum, podstawówka, szkoła zawodowa i przysposabiająca do pracy. Działa tam wiele pracowni, internat i świetlice. Niedawno w placówce zorganizowano dzień otwarty. Szkołę zwiedzili m.in. uczniowie z Kątów Wrocławskich.
- Przyjechaliśmy zapoznać się z ofertą i zobaczyć klasy. Wcześniej zwiedziliśmy podobną placówkę w Środzie Śląskiej. Młodzież sama zdecyduje jaką szkołę wybrać – mówi Małgorzata Szymała, nauczycielka ze Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego w Kątach Wrocławskich.
W placówce przy Parkowej można przejść cały cykl kształcenia i zdobyć zawód fryzjera, pracownika obsługi hotelu, pracownika budowlanego, czy sprzedawcy. Podczas egzaminu zawodowego można również zdobyć dwujęzyczny certyfikat uprawniający do pracy w krajach Unii.
- Na świadectwie nie ma wpisu, że ukończyło się szkołę specjalną. Nie przyklejamy naszym absolwentom żadnych etykietek – podkreśla Marzena Kaczyńska, nauczycielka informatyki.
„Zawodówka” źle się kojarzy
Program edukacyjny dla dzieci z upośledzeniem lekkim, jest taki sam, jak w innych szkołach. Jednak warunku w ośrodku są o wiele lepsze niż w innych tego typu placówkach na Dolnym Śląsku. Ośrodek ma własnych logopedów i psychologów. Specjaliści prowadzą zajęcia m.in. w salach rehabilitacyjnych. Do czterech szkół przy ulicy Parkowej łącznie uczęszcza ok. 200 uczniów.
- Kształcimy głównie młodzież, która ma trudności w nauczaniu. Dziś wielu rodziców sama wybiera cel dla swoich dzieci. Zdarza się, że uczniowie nie radzą sobie z programem. Nie zdają matury i nie zostają studentami. Mogą za to być świetnymi rzemieślnikami – tłumaczy Ewa Płaksej, dyrektor placówki.
„Zawodówka” w randze szkół fatalnie się kojarzy. Wielu rodziców marzy, aby ich dzieci zostały architektami, dobrze wykształconymi urzędnikami, czy aktorami. Jednak wizja często nie idzie w parze z osobowością dziecka.
- Dlatego lepiej zostać dobrym rzemieślnikiem niż nie spełnionym artystą, czy inżynierem. Mama, czy tato zaspakajają swoje niespełnione ambicje wyrządzając dzieciom krzywdę – dodaje Ewa Płaksej.
Rodzice nie mają pieniędzy
Kształcenie dzieci z niepełnosprawnością wymaga wysiłku nie tylko nauczycieli, ale również rodziny. Jednak ze wsparciem jest różnie. Przeważnie rodzinom brakuje czasu, chęci i pieniędzy. Dlatego w większości obowiązek spada na barki nauczycieli. Czasami w edukacji pomaga miasto realizując np. projekt Asystent. Dzięki niemu młodzież mogła pracować w barach Mcdonalds.
- Są to osoby, które świetnie funkcjonują w schematach np. wykonują pewne czynności np. sprzątanie, które robią perfekcyjnie. Nie podlegają też emocjom takim jak fochy, czy strojenie min – mówi Elżbieta Radziemska, pedagog.
W placówce odbywają się warsztaty terapii zajęciowej, lekcje funkcjonowania w społeczeństwie, kształtowania umiejętności do pracy w ogrodnictwie, rękodzielnictwie, czy przyuczenie do prostych prac biurowych.
Młodzież miała okazję zobaczyć jak kształcą się przyszli fryzjerzy, posadzkarze, czy hotelarze. W pracowni informatycznej zobaczyła jak działa tablica interaktywna, czy komputery macintosha.
- Szkoła prowadzi różne formy terapii. Posiadamy też aparaturę do biofeedbacku, czyli metodzie stymulacji fal mózgowych za pomocą EEG. Wynaleźli ją psychologowie z NASA – informuje Maria Nocko, nauczycielka.