Ciała chowano na bunkrze, pod metrową warstwą ziemi. Nie wiadomo, kim byli zmarli i gdzie mieszkali. Po wojnie szczątki ekshumowali jeńcy niemieccy. Trafiały one prawdopodobnie do mogiły na Cmentarzu Osobowickim, gdzie urządzano masowe pochówki.
- Na Sępolnie mieszkam od 1946 roku. Pamiętam kilka mogił na bunkrze. Kiedy byłam dzieckiem, chodziłam się tam bawić, zimą zjeżdżaliśmy na sankach. Groby nie były ukryte. Ludzie mówili, że to ofiary oblężenia - opowiada Bogusława Klauza z ulicy Nulla.
Podczas wojny ciała grzebano m.in. w parkach na placu Strzeleckim, na Kozanowie oraz w rejonie ulicy Ślężnej.
Obecnie znalezione szczątki trafiają do Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu, gdzie biegli dokonują oględzin.
- Dawniej nie było czasu, ani możliwości na urządzanie pogrzebu. Największa nekropolia znajdowała się w parku na Kozanowie, gdzie obecnie jest park. Inne miejsca pochówku były przy skwerze Wróbla - Sztabowa. Po wojnie rozpoczęto ekshumację grobów - tłumaczy prof. Jerzy Maroń z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ustalenie przyczyn śmierci po tak długim okresie jest prawie niemożliwe. Oprócz szczątek badane są przedmioty znalezione przy zmarłych. Kilka miesięcy temu podczas sekcji lekarze musieli wzywać saperów. Przy szczątkach znaleziono amunicję i zapalnik od granatu. Kilka lat wcześniej podczas przeglądania rzeczy radzieckiego lejtnanta z raportówki wypadł granat obronny F-1. Więcej na ten temat ukaże się w najnowszym magazynie Oto Wielka Wyspa.