Nunn można nazwać jedną z największych pechowców OBLK w ubiegłym sezonie. Środkowa Ślęzy z powodu odniesionej całkowicie przypadkowo kontuzji kciuka straciła pięć spotkań w kluczowym okresie świąteczno-noworocznym. Następnie równie przypadkowo w pierwszym meczu o brązowy medal została uderzona w twarz, a badania wykazały złamanie nosa. W związku z tym zabrakło jej w decydującej rozgrywce o brąz, a jej brak był dobitnie widoczny, bo Arka Gdynia zanotowała w tym spotkaniu aż 18 zbiórek w ataku. To był jeden z decydujących czynników w rywalizacji o miejsce na ligowym podium. Ten rozwój wydarzeń sprawił, że Nunn wciąż ma we Wrocławiu zadanie do wykonania, co miało znaczący wpływ na jej decyzję o pozostaniu w stolicy Dolnego Śląska.
- Bez dwóch zdań mam poczucie, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co mogliśmy. Wchodzę w ten sezon chcąc dokończyć to, co zaczęliśmy i wyrównać rachunki - mówi Schaquilla Nunn. Dla amerykańskiej środkowej ważne były też inne kwestie, o których nie omieszkała wspomnieć. - Mamy tutaj niesamowitych fanów. Grałam w wielu miejscach na świecie, a Wrocław to jedno z najlepszych miejsc, w których byłam w swojej profesjonalnej karierze. Świetnie grało mi się z moimi koleżankami, mieliśmy świetny sztab szkoleniowy i personel klubu na czele z zarządem, który naprawdę o nas dbał - tłumaczy Nunn.
Zawodniczka Ślęzy była jedną z dwóch koszykarek Orlen Basket Ligi Kobiet, która zakończyła sezon osiągając średnio double-double. W niespełna 27 minut spędzanych na parkiecie notowała średnie na poziomie 13.6 punktu i 10.1 zbiórki. To przełożyło się na EVAL w wysokości 18.8, wystarczający do zajęcia miejsca w czołowej dziesiątce ligi. Na te imponujące wyniki duży wpływ miała znakomita faza play-off w jej wykonaniu. Na przestrzeni sześciu meczów co spotkanie dopisywała do swojego dorobku średnio 13 oczek i 13 zbiórek. Wisienką na torcie był niesamowity występ w pierwszym meczu półfinałów z KGHM BC Polkowice, kiedy to do 16 punktów dołożyła 21 zbiórek i 4 przechwyty. To spotkanie pokazało w pełni moc podkoszową Nunn, co docenił trener Arkadiusz Rusin.
- Qui gwarantuje zabezpieczenie deski i w obronie i w ataku. Pierwszy mecz półfinałowy z Polkowicami był jej najlepszym występem, dała z siebie 120 procent, kiedy dwa dni wcześniej zagrała decydujący mecz z Sosnowcem. Pokazała, że jest w niej potencjał, bo przypominam sobie pierwszy mecz z Polkowicami, kiedy uciekła spoza trumny i nie chciała się bić z mocniejszymi rywalkami. W końcówce rozgrywek już nie unikała tej gry - podkreślał progres swojej podkoszowej szkoleniowiec Ślęzy. - Na przestrzeni całego sezonu pokazała się z dobrej strony. Może nie jest to bardzo atletyczny gracz, było w tej lidze pewnie kilka zawodniczek bardziej atletycznych, które częściej pokazywały swoją dynamikę, ale Qui pokazała, że jest ważną zawodniczką w lidze. Potrafiła w grze podkoszowej radzić sobie doskonale, ma dobre umiejętności - opisuje szerzej środkową 1KS-u trener Rusin.
Te umiejętności pokazała nie tylko w play-offach. Bez Nunn Ślęza nie pokonałaby PSI Enei AJP Gorzów Wielkopolski na otwarcie KGHM Ślęza Areny. Amerykanka zdobyła wówczas 20 punktów, zebrała 14 piłek i toczyła niezwykle zaciętą walkę z podkoszowymi gorzowianek. Należy również wspomnieć o perfekcyjnym występie w Bydgoszczy, kiedy to Qui trafiła wszystkie 10 rzutów z gry, dodając do tego 9 zbiórek, czy też 18 punktach, 12 zbiórkach i bloku potrzebnych do pokonania Polskiego Cukru AZS-u UMCS-u Lublin. Tego wszystkiego dokonała będąc jedną z ulubienic kibiców Ślęzy Wrocław i niezwykle ważną postacią w zespole 1KS-u. Jej pozycję w hierarchii drużyny i doświadczenie zebrane przez kilkanaście lat kariery chce wykorzystać trener Rusin.
- Możemy jeszcze więcej wycisnąć ze współpracy Qui z Natalią Kurach, żeby Natasza nauczyła się od niej kilku aspektów koszykarskiego rzemiosła. Na przykład Qui ma naturalny zwód przed rzutem, czego brakuje innym zawodniczkom i ciężko to wytrenować, a u niej to przychodzi bardzo łatwo i można spróbować to przełożyć na doskonalenie gry Nataszy - wyjaśnia szkoleniowiec żołto-czerwonych i dodaje, że sama Nunn może stać się jeszcze lepszą koszykarką, jeśli zanotuje progres w jednym elemencie gry. Jakim? - Qui wie, że jej defensywa momentami mnie denerwowała i przy decyzji o pozostawieniu jej w zespole na następny sezon to właśnie ten aspekt był rozstrzygający. Może grać jeszcze lepiej w obronie, to kwestia nastawienia i podejścia. Umiejętności ma, ale musi się skoncentrować danego dnia na tym, co ma zrobić na parkiecie - mówi wprost Arkadiusz Rusin.
Oprócz poprawy defensywy Schaquilla Nunn chce dodać jeszcze dwie rzeczy do swojego koszykarskiego arsenału. Jej plan na sezon 2024/2025 zakłada jeszcze większą efektywność i różnorodność w ataku. Co konkretnie ma na myśli środkowa 1KS-u?
- Chcę dodać do swojej gry rzut trzypunktowy i jednocześnie radzić sobie lepiej z wykańczaniem akcji po kontakcie z rywalem. Będę dążyć do tego, aby wyciągać przeciwniczki z pomalowanego, a przy tym dominować właśnie w tej strefie - zdradza Nunn.
Cel niespełna 30-letniej zawodniczki na nadchodzący sezon jest zatem niezwykle łatwy do odgadnięcia.
- To proste - chcę wyłącznie wygrywać - kończy Amerykanka.
Schaquilla Nunn to trzecia zawodniczka w kadrze Ślęzy Wrocław na sezon 2024/2025. Oprócz środkowej ważne kontrakty mają Łotyszka Digna Strautmane oraz Aleksandra Mielnicka.
Schaquilla Nunn
ur. 7 lipca 1994 r. w Fayetteville (USA)
wzrost: 190 cm
pozycja: środkowa
przebieg kariery:
2012-2016: Winthrop Eagles (NCAA)
2016/2017: Tennessee Lady Volunteers (NCAA)
2017/2018: Rutronik Stars Keltern (Niemcy)
2018/2019: Sporting Al Riyadi Bejrut (Liban)
2019/2020: Al Ahly Kair (Egipt)
2020: Nunawading Spectres (Australia)
2022: Chemidor Teheran (Iran)
2022/2023: Vasas Academia (Węgry)
2023-obecnie: Ślęza Wrocław